Każdy pewnie zastanawia się jak sobie radze...Mam nieuleczalna genetyczna chorobę....
Nie radze sobie. Swiadomość ze staje się niesprawna , nigdy do pracy która tak kochałam nie wrócę, nawet samochodem nie mogę jeździć. Sama z domu nie wyjdę.
Ale są też dobre strony. Siedze w domu z moimi chłopcami, mam czas żeby w miarę możliwości posprzątać, uprasować,ugotować. 8 lat pracowałam z dziećmi niepełnosprawnymi, czasem wydaje mi się ze moja choroba przy niepełnosprawności dziecka jest niczym. Podziwiam wszystkich rodziców i w razie problemow proszę o kontakt, nawet zdalnie jakoś pomogę,
Dwa lata po tym jak przestałam pracować prawie codziennie płakałam. Stan mój przez pandemie się pogarsza, mój tata żył z choroba 15 lat ja daje sobie max 5. Ale to i tak nie ode mnie zależny,
Najgorszy jest wzroki innych i traktowanie mnie na ulicy, w sklepie ,w kościele.
Każdy myśli:- po co taki człowiek się gdzieś pokazuje?
- ale musiała nadokuczać w życiu ze ją taki los spotkał.
- po co będę się odzywał i tak nie zrozumie
Tracę cechy charakteru, wygląd, ludzie widzą tylko wózek.
Dlaczego mam czuć sie gorsza?
Każde wyjście z domu przyjemne nie jest (poza spotkaniami kgw gdzie są normalne dziewczyny i nie patrzą na mnie przez pryzmat wózka) Do kościoła przestałam "chodzić " bo poza jednym Panem który zawsze sie przywita i zapyta co słychać, nikt prawie nie mówi cześć czy dzień dobry
Udają że mnie nie ma
Powoli staje się niewidzialna.
Dziękuję Dobrze mieć takiego przyjaciela jak ty.❤❤♥️